Pierwszy tydzień minął bardzo szybko. Tak to jest w nowych miejscach. Każdy dzień zdaje się ciągnąć w nieskończoność, ale nim się obejrzysz, cały tydzień jest już za tobą. Jeszcze ani razu nie wybrałam się do miasta. I tak byłam cała zajebana w akcji, jeszcze gdzieś bym się zagubiła, hyh. Musiałam się zaaklimatyzować najpierw tutaj. I już jest spoko. Coraz więcej wspólnych tematów, żartów, coraz więcej kumam po fińsku. Wlewam w siebie kofeinę w sporych ilościach (obie z Päivi jesteśmy chyba nałogowcami), wpieprzam rano owsiankę (bo dlaczego nie, no!) i gram na gitarze! Parę dni temu zgadałam się z Päivi, że obie potrafimy obsługiwać to wiosło, przyniosła więc i odkurzyła starego klasyka i teraz obie gramy Claptopna. Najczęściej ja gram, Päivi śpiewa :D Idzie nam, hmmm… powoli :D Nauczylam Samu grać Nothing else matters, ale niestety młody nie jest świadom co to Metallica, Eh. Ale fakt posiadania tutaj gitary ucieszył mnie niepomiernie, bo brakowało mi tego w Poznaniu.
I czasu. Czasu też mi brakowało. Teraz mogę siedzieć w spokoju, patrzeć, jak na zielone drzewa za oknem pada letni deszcz. Nigdzie się nie śpieszyć, o nic poważnego nie martwić, nie stresować. Żaden czynsz, rachunki, kolokwia, nauka, wkurzający współlokator, jeden czy drugi, pranieee (tak kurna, pranie! W Poznaniu nie miałam pralki w mieszkaniu przez rok! Masakra…) i inne… sranie w banie. A tutaj życie jest spokojniejsze. OK, jeśli Pyry śpi :P
W ogóle życie tutaj jest mniej spięte., ludzie się mniej denerwują, mniej spieszą. Może to ten dom, może cała Finlandia (no, i wiele zależy też od poszczególnych ludzi), tego się jeszcze dowiem, ale tak czy inaczej jest to przyjemna odmiana. Byłam zdziwiona (mile) na początku, bo przyzwyczaiłam się, że w domu zawsze był z czymś problem. A tutaj? Kit z tym, ze mały rozpierdzieli jedzenie po całym stole, spoko, w końcu zje. To nic, że rozleje truskawkowy sok na czyte ubranie, następnym razem będzie ostrożniejszy. Nie jest rozpuszczony, uczy się konsekwencji. Jeśli dzieciak coś rozleje, rozsypie, nie ma krzyku, ale sprząta sam. Wtedy uczy się, że nic samo się nie posprząta. Nie, że mama przyjdzie, posprząta za niego przeklinając przy tym i srając złością non stop. Nie opierdziela się dzieci za bycie dzieckiem.
Ogólnie zasady panujące tutaj całkiem mi się podobają. Päivi i Sampo są świetni, nie mam obaw, że będą kiedyś nie fair. To widać po nich, po stosunku do dzieci, w codziennych małych sprawach. Ale jeszcze musimy się lepiej poznać. No, i język. Wiadomo, moje wielce błyskotliwe poczucie humoru musi znaleźć swoj wyraz w słowach, obcy język nieco je krępuje... :P
Ogólnie zasady panujące tutaj całkiem mi się podobają. Päivi i Sampo są świetni, nie mam obaw, że będą kiedyś nie fair. To widać po nich, po stosunku do dzieci, w codziennych małych sprawach. Ale jeszcze musimy się lepiej poznać. No, i język. Wiadomo, moje wielce błyskotliwe poczucie humoru musi znaleźć swoj wyraz w słowach, obcy język nieco je krępuje... :P
/ 2 tygodnie w Finlandii!! Blog ma zaległości... A się działo :)
Pierwszy kac w Suomie. Cały, calutki dzień.
Ale impreza była tego warta :D